Wydawało mi się, że po okresie twórczego lata, pająki zwijają swoje domostwa i zmierzają w tajemnicze miejsce by przeczekać do wiosny. W pewnym momencie nie widziałam już nigdzie śladów po sieciach założonych do polowania na gapowate latające. O ile pełno ich było w ogrodzie jeszcze późną jesienią, tak wraz z pierwszymi chłodami zapanował spokój.
Nastąpiła cisza i bezruch, a wszystkie łapki do utłuczenia natrętów wylądowały na strychu.
I pewniego bardzo mroźnego i jak zwykle bezśnieżnego poranka, gdy zanosiłam kolejną michę z łakociami dla kotów sąsiadów, zobaczyłam porozwieszane wszędzie białe kordonki. Możecie się smiać z tego porównania, ale ten widok skojarzył mi sie z porozwieszanymi na sznurkach serwetkami robionymi kiedyś na szydełku.
I powyższe zdjęcia są dowodem na to, że jeżeli czasem czegoś nie widzimy to wcale nie oznacza, że tego nie ma. Patrzyłam na przycięte krzaki oblepione białymi nićmi i pomyślałam, że ten mały mikroświat jest tak samo brutalny jak nasz wielki makroświat.
...