zeszyt-w-kratke zeszyt-w-kratke
506
BLOG

Okna życia

zeszyt-w-kratke zeszyt-w-kratke Kultura Obserwuj notkę 10

 Co zrobi kobieta, która urodziła, ale nie chce mieć dziecka?

W skrajnym przypadku wrzuci je do śmietnika, do beczki po kapuście albo do pieca. To zazwyczaj dzieje się zaraz po porodzie i najczęściej wtedy gdy kobieta jest w szoku. Media na czołówkach obwieszczają światu wiadomość z adnotacją, że państwo nawaliło. Inne media, że to wina kościoła ponieważ nie pozwala dokonywać aborcji, a jeszcze inne, że to efekt braku wychowania seksualnego w szkołach.
 
Z jednej strony Pro Life, która pomaga (na ile ma możliwości) w utrzymania dzieciaka z nieplanowanej ciąży – z drugiej lewicowe organizacje feministyczne, które twierdzą, że płód to nie dziecko i można go spokojnie (przynajmniej w fazie pobytu w brzuchu) do śmietnika wrzucić.
 
Ale jest jeszcze jedna możliwość.
 
Można dziecko zanieść do sióstr zakonnych i pozostawić bez obaw, że dziecku stanie się krzywda. Dzieciak do przyjazdu karetki otoczony jest opieką, a później przechodzi całą procedurę adopcyjną. Można powiedzieć, że sprawa z punktu widzenia dzieciaka zakończyła się happy endem.
 
Dlaczego?
 
Gdy trafi do nowej rodziny, praktycznie nie istnieje obawa, że za kilkanaście lat upomni się o niego matka, robiąc mu, często bez wiedzy rodziców adopcyjnych,  piekło emocjonalne. Bowiem rzadko się zdarza by w przypadku dzieci adoptowanych, rodzice biologiczni kierowali się innymi pobudkami niż zdobyciem środków finansowych czy najnormalniejszą w świecie toksyczną chęcią zamanifestowania swojej obecności.
 
Jak to się często kończy dla dziecka – wystarczy poczytać historie takich przypadków. Jedyne emocje jakie towarzyszą takim „rodzinnym spotkaniom” to strach, bezsilność, żal, bunt i wywrócone do góry nogami życie. Oczywiście tylko po stronie odwiedzanych. Biologiczna matka czy ojciec, którzy pojawiają się po latach, kierują się tylko chęcią zabezpieczenia swojej przyszłości.
 
Na miłość i myślenie o spokoju ducha dziecka nie ma miejsca.
 
Dlatego bardzo zdziwiła mnie argumentacja o „prawie do poznania swoich rodziców” i zarzut, że okna życia „ubezwłasnowolniają również matkę, która nie może ani śledzić losów własnego dziecka, ani zmienić decyzji w sprawie jego wychowania”.
 
Aż trudno zrozumieć, że można takimi argumentami się podeprzeć. Wyraźnie widać, że ten kto takie argumenty przedstawia daleki jest od kierowania się dobrem dziecka. W przypadku dzieci adoptowanych w chwili gdy mają świadomość tego co się z nimi dzieje, można by mówić o jakimś „za”. Choć nie wiem ile dzieci będzie szczęśliwych gdy dowie się, że „matka cię porzuciła”
 
Koszty emocjonalne dla dziecka – trudne do wyliczenia.
 
Ale w przypadku niemowlaków pozostawionych w oknie życia trudno naprawdę dyskutować o prawie do poznania swoich korzeni. Dzieciak chowany od maleńkiego przy adopcyjnych rodzicach, znający ich zapach, ciepło, przywiązany do nich emocjonalnie – kiedy miałby skorzystać z takiego prawa i po co?
 
Chyba tylko po to by móc pokazać jeszcze większe rogi w wieku dojrzewania i buntu. Trudno rodzicom powoływać się wtedy na swój autorytet rodzicielski, w sytuacji gdy buntownik odpowie „nie jesteście moimi rodzicami”. Ten kto ma za sobą burzę hormonów wie, że każdy argument jest dobry, żeby się odszczeknąć i brykać bez kontroli.
 
Z drugiej strony w ideologicznej wojence wytoczonej  z okazji „okna życia”  jak zwykle kościołowi (nie pozwala się skrobać) zabrakło zdrowego rozsądku. W chęci dołożenia kościołowi – temu samemu, który okna życia zainicjował – nikt nie pomyślał o matce, która dziecko zostawiła.
 
Może ona nie chce kontaktu ze swoim dzieckiem? Może inaczej zorganizowała swoje życie, może nie jest meliniarą tylko mamą dla gromadki innych dzieci i wcale nie potrzebuje aby ktoś nagle wchodził w jej życie, przypominając o złym epizodzie w życiorysie?
 
I co wtedy?
 
Czy ktoś pomyślał o takiej ewentualności?
 
Czy może tylko ważniejsze jest szarpanie się z kościołem i ględzenie bez końca o tym, że aborcja to najlepsze wyjście z trudnej sytuacji?
 
Oczywiście możemy zapytać same zainteresowane dzieci co byłoby dla nich lepsze: gdyby matka dokonała aborcji czy to co zrobiła: dała życie, ale i innych rodziców?
 
Oczywiście nie zapytamy ponieważ odpowiedź i bez tak głupich pytań znamy.
 
 

Przemyślenia czasem potargane

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura