zeszyt-w-kratke zeszyt-w-kratke
1145
BLOG

Mój 13 grudnia

zeszyt-w-kratke zeszyt-w-kratke Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 19

Oglądałam film „Św. Mikołaj miał koguta" – dość rewolucyjny film. Ale o północy na ekranie tv pojawił się śnieg. Nie zrobiło to żadnego wrażenia ponieważ tv ze śniegiem, podobnie jak nagły brak prądu był normalnością w tamtych czasach.

Poszłam spać.
 
Rano nie działało nic. Ani radio ani tv. Mama zajeżona bo to niedziela. A trafiła pomiędzy czas, w którym wrzucali przemówienie generała Jaruzelskiego. Ale wreszcie pojawiła się jego twarz i powiedział, że nie mógł inaczej.
 
Nie było telefonów. To nie tylko to, że były wyłączone, ale także to, że w ogóle ich nie było bo komuna pilnowała by telefon był luksusem. Żadnych możliwości by dowiedzieć się co z bliskimi w Warszawie. Nic.
 
Miałam 17 lat.
 
Za kilka miesięcy matura. Ja dumnie szykująca się na studia, siedząca na fakultetach z historii, dokopująca się do książek, które były „zakazane”. Z oczami wielkimi jak spodki poznawałam historię naszego kraju z tej nielubianej przez komuchów strony. Na lekcjach nauczycielka przez pół roku wyjawiała nam tajniki historii zacieranej przez ówczesną propagandę. Czasami nie rozumiałam dlaczego, ponieważ nie było w tej historii nic co tłumaczyłoby cenzurę.
 
Więc gdy generał poinformował co i dlaczego zrobił, resztę dnia spędziłam z uchem przy radiu słuchając wiadomości RWE. Pisałam wtedy pamiętnik więc każdą informację notowałam: a że Szwedzi statki wysyłają, a że świat przyjdzie z pomocą, a że Ameryka ostrzy zęby na Ruskich, a że Ruskie prawie pod granicą i tylko czekają..
 
Była „wojna”. A ja o wojnie wystarczająco się naczytałam by świat zawalił mi się i zaczął brać górę strach. Mieszkałam w małym mieście, ale było ono wystarczająco duże dla władzy by co zakręt postawić punkt dowodzenia ZOMO.
 
Co z nauką? Szkoły były przecież zamknięte.
 
Ale był to też czas szybkiego dorastania i szybkiej nauki życia. Bardzo szybko okazało się, że Polska walczy z ZOMO na ulicach a ten świat, o którym gadała RWE miał własne życie.
 
Bardzo szybko jakimiś niezrozumiałymi siłami codziennie wiedzieliśmy, że komuna jednak sobie nie radzi z narodem, który raz posmakowanej wolności już sobie nie dał wyrwać. Nie było dnia by nie usłyszeć, że Frasyniuka jeszcze nie złapali, ale reszta już ma pozamiatane. Potem nie było dnia by nie usłyszeć, że kogoś skatowali albo zabili.
 
Nie było dnia by nie dowiedzieć się, że gdzieś w Polsce ktoś doładował ZOMOwcowi brukówką w ten pusty, zwierzęcy łeb.
 
______
 
Życie wracało do normy. Szkoły otworzyli, ale już nic więcej nie dowiedziałam się na lekcjach historii. Nauczycielka tylko raz powiedziała – gdy zadaliśmy „niestosowne” pytanie – „proszę Was..”.
 
Zrozumiałam, że nic więcej nie może dla nas zrobić. Że trzeba szukać samemu. Ponieważ ja chciałam wiedzieć z ciekawości, ale ona musiała utrzymać rodzinę.
 
Pamiętam jeszcze jedną scenę z tamtych „wojennych miesięcy”.
 
Byliśmy w kinie. Oczekując na wejście na salę poczuliśmy jak ziemia się trzęsie. Podbiegliśmy do okien. Kilkadziesiąt czołgów jechało przez miasto na Świdnicę. Tam Ruskie miały swoją jednostkę. Pamiętam ciszę jaka zapanowała w holu, przerwana tylko rykiem silników. Pamiętam co mieli wypisane w twarzach moi przyjaciele i wszyscy, którzy patrzyli na ten korowód.
 
W tym milczeniu było coś przerażającego, ale też coś co bez słów zrozumiałam. Że mimo propagandy wylewającej się z telewizji, mimo tego, że jakoś uczyliśmy się żyć w tych trudnych warunkach, mimo tego, że już sami nie wiedzieliśmy kto miał rację a kto nie – nigdy tego gnojstwa z grudnia nie zapomnimy.
 
 
 
 
Mój 13 grudnia

Przemyślenia czasem potargane

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura