zeszyt-w-kratke zeszyt-w-kratke
183
BLOG

Porozmawiamy o Frankach..

zeszyt-w-kratke zeszyt-w-kratke Gospodarka Obserwuj notkę 8
Frankowicze są przeciw Komorowskiemu". Muj bosze.. Zaraz się Naród rozpłacze nad losem bogatych snobów. Naród powinien zrzutkę zrobić?"
 
Takiego tłita wczoraj napisałam, rozpoczynając krótką wymianę zdań z przedstawicielem mediów lekkiej i nieskomplikowanej informacji.
 
Jak wiecie Temat Franków ma coś z pożywki a ponieważ jest lekko przeterminowany, co jakiś czas, zazwyczaj z okazji wyborów, wybiegają Frankowicze wraz z mediami i go odświeżają. Jedni -bo może się uda zrzucić spłatę kredytu na Państwo, a drudzy- bo emocje, kliki, oglądalność i wielu ekspertów może błyszczeć wieszcząc co będzie, choć nikt z tych ekspertów nie przewidział tego co się stało.
 
Tacy eksperci. 
 
Postanowiłam wypowiedzieć się w temacie Franków mimo, że ekspertem nie jestem, ale wydaje mi się, że wiem więcej niż mój rozmówca z nieskomplikowanych mediów.
 
Czym są kredyty?
 
Niezależnie od tego w jakiej walucie są zaciągane, to pożyczka, którą trzeba spłacić, zakładając także, co by było gdyby ze spłatą był problem. Co się dzieje, gdy nie ma możliwości spłaty przekonał się na własnej skórze niejeden obywatel zaciągający dług czasem tylko na rachunki, czasem na wyprawkę dziecka do szkoły a czasem tylko na chleb. I nie przypominam sobie by ktokolwiek stawał w ich obronie i wyrażał zrozumienie.. media, politycy czy nawet banki.
 
Zdobyć kredyt nie jest też łatwo. Wie to każdy obywatel mający niskie dochody, który często by przetrwać, pożycza pieniądze w szemranych firmach na szalony procent i wpada w spiralę zadłużenia.
 
Więc dlaczego taka trwoga, że jakiś procent obywateli postanowił być sprytny i zaoszczędzić około 2% na spłacie kredytu we frankach? I miał pecha gdyż ekonomia go przechytrzyła?
 
Powiem Wam dlaczego. Ponieważ w tym gronie są ludzie mediów, a także politycy. Politycy, którzy myśleli, że Sejm jest przypisany dożywotnio do posła i się przeliczyli. Politycy, którzy nie są pewni też jaką przyszłość finansową przyniesie im wrzesień..
 
Obywatele zaciągali kredyty we Frankach na różne cele.. mieszkania, ziemie na inwestycje, rozwój, a niektórzy na zwykłe "przejedzenie" na wysokim poziomie życia. Zdobyć kredyt we frankach było niezmiernie trudno: często obiecane przez bank przyznanie kredytu w ciągu 48 godzin zamieniało się w dwa miesiące z powodu ilości chętnych. Klienci, którzy mogli nie dostać kredytu, czasu też nie marnowali: zaniżali koszty swojego miesięcznego utrzymania, wydatki, czasem nawet zmieniali zameldowanie z drogiej aglomeracji na wieś, by tylko przekonać bank, że życie nie jest wcale takie drogie i stać ich na spłatę rat.
 
Na ile banki o tym wiedziały i na ile udawały, że nie wiedzą? 
 
To problem i banku i klienta.
 
W 2006 roku nadzór finansowy, widząc nieumiarkowanie zarówno w przyznawaniu kredytów we frankach jak i nieświadomość obywateli w temacie ryzyka walutowego, zobowiązał banki do zaostrzenia polityki ich przyznawania. 
 
Co się wtedy działo? 
 
Sięgnijcie do gazet z tamtych lat. 
 
A jak wyglądały liczby?
 
Przy kredycie na 300 tysięcy dochód netto musiał wynosić około 10tysięcy miesięcznie.
 
Uff..
 
Przy zarobku netto 4.5 tysiąca rata wynosiłaby około 1200 zł przez 34 lata. 
 
Uff..
 
Gdy pytałam wczoraj mojego rozmówcę, kto zarabiał takie kwoty przed 2009 rokiem (z tego roku są przykładowe dane) dowiedziałam się, że ciężko pracująca klasa średnia. Mam pecha, że w tamtych latach nie miałam przyjemności przyjaźnić się z nikim z klasy średniej. Znałam tylko ludzi, którzy mogli zarabiać taką kasę, ale pracowali na eksponowanych stanowiskach w spółkach skarbu państwa. Może posłowie też takie pieniądze zarabiali. Na pewno właściciele przedsiębiorstw, którzy raczej klasą średnią nie byli, gdyż cudownym szczęściem przeskoczyli ten szczebel rozwoju społeczno-gospodarczego.
 
Dlaczego o tym piszę?
 
Dlatego, że uważam iż rażącą nieprzyzwoitością jest nawoływanie by Państwo pomagało w spłacie zadłużenia Frankowiczów. Państwo, czyli także ci, którzy płacąc podatki od swoich skromnych pensji, spłacają także swoje kredyty w złotówkach, które wcale nie są ani mniejsze ani mniej znaczące. Spłacać Frankowiczów będą także ci, którzy siedzą na bezrobociu gdyż stracili pracę a kiedyś nie przewidzieli, że mogą mieć gorszy okres w życiu i dzisiaj zaciągają długi we wspomnianych wcześniej szemranych firmach albo mają szemrane firmy windykacyjne na głowie.
 
Dlaczego Państwo nie pochyla się z troską nad nimi, tylko nad wypasionymi ofiarami Franka, mieszkającymi w wypasionych apartamentowcach czy jeżdżących wypasionymi furami, których przeciętny obywatel nie wpisuje nawet na swoją wypasioną listę marzeń?
 
Jakież jest to Państwo, skoro o tym komu ma pomagać decydują histeryczne nagłówki mediów, a nie świadomość i zrozumienie sytuacji finansowej przeciętnych obywateli? 
 
Czy ci przeciętni obywatele są gorsi bo mieszkają w blokach?
_______
Miałam znajomych. Ona, on plus dwójka dzieci i rynek pracy mojego rodzinnego miasta. A raczej rozległy rynek bezrobocia mojego rodzinnego miasta. Ona handlowała wszystkim co się dało, modląc się by starczyło na ZUS. On pracował cały dzień jako "złota rączka". Starczało na przeżycie, brakowało na rachunki więc zapożyczali się w szemranych firmach, bo dla banku byli bez wartości.
 
Przyszedł ten moment, że pętla się zacisnęła na szyi i nie mieli z czego spłacać lichwiarskich odsetek szemranym firmom. Ale i dar od Boga, ponieważ jemu kolega zaproponował mycie samochodów na Wyspach. Pojechał by uzbierać kasę na długi w Polsce..
 
Po trzech miesiącach przysłał pieniądze na spłatę zadłużenia, a żonie i dzieciom kazał się pakować. 
 
Mieszkają na Wyspach. Dzieci wgryzły się w otoczenie i nie ma już mowy o powrocie do Polski. Ona sprząta (założyła 1osobową firmę), on złapał pracę w magazynach. Nie jeżdżą wypasioną bryką, nie mają mieszkania z kilkoma łazienkami, ale żyją na poziomie, który pozwala im powoli i ostrożnie planować przyszłość.
 
Dla Polski byli bezwartościowi. Państwo im nie pomagało, mało tego -pilnowało by w terminie płacili to, co się Państwu należy. Państwo może być z siebie dumne gdyż ma dwóch biednych mniej. Wyspy są zadowolone gdyż mają dwóch podatników więcej.
 
Kto jest bardziej wartościowy?
 
Biedny, który harował na Wyspach by spłacić długi w Polsce?
 
A może bogaty z Polski, który nie ma na raty za swój wypasiony apartament i żąda od Państwa pomocy?
 
Zastanówcie się nad tym zanim znowu powiecie, że "Państwo musi pomóc Frankowiczom".

Przemyślenia czasem potargane

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka